Chwilowo mieszkam w stolicy, więc wszelkich wieści z Krakowa czekam z utęsknieniem. Także tych od niespodziewanych gości Ostatnio zawitali do mnie krakowscy przyjaciele, a ja nieopatrznie zapytałam, na co mają ochotę. - Nie chcemy sprawiać kłopotu - usłyszałam. - Ale jeszcze jesienią obiecałaś nam knedle z morelami.
Ponieważ nie zdążyłam zaprosić ich na knedlową ucztę w sezonie świeżych owoców, postanowiłam przygotować knedle z moreli suszonych. A że uwielbia je moja córka Ola, zawsze mam je na podorędziu.
Susz zalewam ciepłą wodą i odstawiam na trzy godziny (tyle jedzie ekspres z Krakowa do Warszawy), by owoce napęczniały. Twaróg odciskam. Do miski wybijam jaja, dorzucam ser, następnie miąższ z połowy laski wanilii, po czym mieszam na gładką masę. Słodzę, dodaję masło, sok z cytryny i bułkę tartą. Ciasto wyrabiam ręką i odkładam do lodówki na pół godziny.
Przygotowuję panierkę: masło topię, dosypuję cukier i mieszam, aż się rozpuści, pod koniec dodaję pokrojone orzechy i wszystko krótko podsmażam.
Schłodzone ciasto dzielę na osiem równych części. Z każdej robię kulkę i lekko rozpłaszczam. Do moreli - w miejsce pestek - wkładam kostki cukru i szczelnie obtaczam ciastem, formując na powrót zgrabne kule. Knedle gotuję na małym ogniu w osolonej wodzie. Gdy wypłyną, ostrożnie wyjmuję i obtaczam w panierce.
Morelowe knedle najlepsze są ze świeżymi owocami. Ja jednak robię je przez cały rok, używając moreli suszonych. Gościom tak smakowały, że prosili, bym jak najszybciej wróciła do Krakowa!
PRZEPIS POCHODZI Z PROGRAMU:
Kolejny odcinek „Ewa gotuje” inspirowany będzie kuchnią dawnej...
Nowy pomysł na stek;-)
Mega schabowe z udem indyka...
Wigilijna ryba nieco inaczej...
Długo pieczona gęsina...