Jej "kariera miss" zaczęła się od wyborów „Najmilszej” na Akademii Rolniczej w Krakowie w 1991 roku. Udział w imprezie był płatny. Pracujący w klubie koledzy Ewy Wachowicz nie chcieli jednak, by zapłaciła ona za wejście. - Chłopcy stwierdzili: Ewuniu, my coś pokombinujemy, bo i tak sprzątasz w klubie, wejdziesz od tyłu - opowiada gość Jedynki. - No i weszłam, tyle że z numerkiem "siedem". Stwierdziłam: czemu nie? A tu szacowne jury uznało mnie za najmilszą studentką Akademii Rolniczej.
Po wyborach odbył się bankiet, podczas którego jurorzy doszli do wniosku, że Wachowicz powinna spróbować sił w wyborach "Miss Polonia". Bardzo mocno do podjęcia tego kroku zachęcała ją też Dorota Pomykała, która zaprosiła Ewę na warsztaty aktorskie i nauczyła robić makijaż. - Lubię wyzwania. A, kiedy ktoś we mnie wierzy, to mnie to bardzo mobilizuje - twierdzi Wachowicz. Ostatecznie poszła więc za ciosem i wystartowała w wyborach Małopolski, a potem, jak sama stwierdziła, „wpadła w tryby i na schody, po których pięła się dalej”.
W tym roku mija 20 lat od momentu, kiedy założyła na swoją głowę koronę piękności.
1992 r. Miss Polonia`92 - Ewa Wachowicz .Tytuł Miss Świata otworzył przed Ewą Wachowicz także inne drzwi - polityczne. Wielu Polaków zapewne pamięta jej słynne już stwierdzenie "Premierowi się nie odmawia" . - Nie ważne, co w życiu osiągnę. W encyklopedii już się zapisałam - żartuje gość Jedynki.
Dziś Ewa Wachowicz z pewnością nie żałuje, że nie odmówiła premierowi. Bycie sekretarzem prasowym Waldemara Pawlaka określa jako "największy uniwersytet życia”. - Rodzice wychowywali mnie w duchu patriotyzmu. Mój tato słuchał Wolnej Europy. Oboje starali się dbać o polskość i wpajali ją nam - przedstawia motywy swójej ówczesnej decyzji. - Dla mnie bardzo dużym wydarzeniem było odzyskanie niepodległości. To, że paszport mogliśmy trzymać we własnej szufladzie, że mieliśmy wolność. To był dla mnie czas ogromnej zmiany - wyjaśnia.
Propozycję pracy w rządzie Waldemara Pawlaka przyjęła z przerażeniem. Samą współpracę z premierem wspomina bardzo dobrze. - Pozwolił mi na zatrudnienie fachowców. Miałam przy sobie naprawdę wyjątkowych ludzi. Ja byłam frontmanem, czyli osobą, która dawała twarz. Natomiast na mnie pracowało paru fantastycznych fachowców - podkreśla.
Praca na stanowisku sekretarza prasowego premiera pozwoliła jej być blisko tworzącej się historii. – Dostałam od życia szansę aby zobaczyć jak tworzy się polska demokracja. Zobaczyć, dotknąć i uczestniczyć w tym - wyjaśnia. Przyznaje, że te 472 dni pracy w polityce to była szkoła życia. - Polityka jest bardzo trudna. Wtedy była jeszcze inna, bo wciąż wiele partii bardzo głęboko siedziało w komunie - stwierdza Wachowicz. - Ale to były fajne czasy, bo mieliśmy jeszcze zapaleńców, jak Jacek Kuroń, Adam Michnik czy Tadeusz Mazowiecki.
Praca przy premierze miała swoje plusy i minusy. Ewa Wachowicz dużo się uczyła, ale także sporo podróżowała, miała szansę poznawania wielkich tego świata od Vaclava Havla, przez Billa Clintona po Jacques'a Chiraca.
Źródło: Polskie Radio.